"Zanim się pojawiłeś" bardzo łatwo jest zakwalifikować jako
kolejny dramat czy melodramat, na którym kobiety wypłakują oczy, a
mężczyźni są zirytowani, że ich partnerki kazały im oglądać coś takiego.
Opis może nawet łatwo sugerować coś takiego: Młoda dziewczyna, która
nie może znaleźć pracy decyduje się podjąć opiekę nad niepełnosprawnym
mężczyzną. Will w wyniku wypadku został sparaliżowany. Lou postanawia
udowodnić mu, że jego życie może być jeszcze emocjonujące i ciekawe.
Co zatem jest tak niezwykłego w tej książce? Po pierwsze -
czas. W większości powieści tego typu miłość to ta od pierwszego
wejrzenia lub wybuchająca nagle i niespodziewanie między wrogami czy
przyjaciółmi. Tutaj miłość się rodzi i rozwija niczym kwiat na filmach
przyrodniczych. Nie ma akcji, która zamyka się w tygodniu czy dwóch, nie
ma też wielkich przeskoków, łatwizn typu "minęło parę miesięcy".
Czytelnik obserwuje relacje dwojga ludzi, którzy spędzają ze sobą pół
roku. I właściwie każdy tydzień ma swoje strony, autorka nie pomija
nawet niewielkich akcji, które mogą wpłynąć na uczucia bohaterów.
Czytelnik już wie, że oni się kochają, ale nie jest to wiedza, którą
nabywamy od narratora, jest to wiedza jaką ma człowiek, który patrzy z
boku na dwójkę znajomych i uśmiecha się pod nosem myśląc o tym co
niedługo się między nimi zdarzy.
Zapraszam na całość recenzji TUTAJ, a po książkę na Filię 3 :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkie komentarze są mile widziane. Należy mieć jednak na uwadze, że niektóre z nich mogą być moderowane, przez co ich pojawienie się na blogu nieco się wydłuży. Komentarze typu "Spam" będą kasowane. Dziękujemy za zrozumienie!